Potoczne oczekiwanie, że nowa rzeczywistość znajdzie wyraz w nowej literaturze, brało się i bierze z nieporozumienia. Literatura nie oddaje rzeczywistości; nie tę realną, namacalną, w każdym razie. Literatura oddaje rzeczywistość, jeśli można to tak ująć, mentalną, duchową. O ile zaś rok 1989 i jego następstwa przyniosły przełom w sferze materialnej, to sfera mentalna pozostaje tą samą, jaka ukształtowała się w PRL. Tu nie było ani przełomu, ani łagodnej, ewolucyjnej zmiany – choć jest narastająca kontestacja.

III RP, byt politycznie odmienny od PRL, duchowo pozostaje bytem tym samym. Rozliczne dowody tej identyczności wymagałyby obszernego eseju. Mówiąc tylko pokrótce: przede wszystkim, III RP tak samo jak PRL, jest krainą ufundowaną na pewnym założycielskim kłamstwie i od każdego, kto chce dołączyć do jej elit, wymagającą uszanowania owego kłamstwa. Tak jak ongiś Związek Patriotów Polskich, Manifest lubelski oraz „wyzwolenie narodowe i społeczne”, zawdzięczane herosom z PPR, AL i LWP, tak dziś owym kłamstwem jest historyczny sukces Okrągłego Stołu, bezkrwawa transformacja ustrojowa, którą zawdzięczamy dobrej woli i otwarciu na kompromis ludzi „z dwóch stron historycznego podziału”.

Mit założycielski PRL wymagał utrzymywania rozległych sfer tabu; nie inaczej jest z mitem III RP. Nie wolno jest badać szczegółowych okoliczności „reglamentowanej rewolucji”, a zwłaszcza wyników takich badań upubliczniać, by nie podważać tezy o dobrowolnym oddaniu władzy przez generałów. Nie wolno zagłębiać się w wewnętrzne spory w łonie antypeerelowskiej opozycji, nie wolno nawet publikować bez specjalnej autoryzacji uprawnionych do tego ośrodków zapisów z przesłuchań--negocjacji prowadzonych w przededniu okrągłostołowego dilu przez jednego z przywódców zwycięskiej później frakcji opozycji.

Zamiast historii III RP ma niepodlegających żadnej krytyce bohaterów i akademie ku ich czci. Z literatury produkuje głównie laudacje. Warunkiem przynależności do elity tak samo jak PRL czyni wspólne oddawanie czci panteonowi bohaterów nawzajem wystawiających sobie świadectwo przynależności do niego oraz dawanie odporu wrogom i trwanie przy pryncypiach. Podobnie jak w PRL kwitnie więc w niej Orwellowskie „dwójmyślenie”: można na jednym oddechu przyznawać jako rzecz oczywistą i z dawna wiadomą, że bohater miał hańbiący epizod, i ubliżać od kłamców historykom, którzy wiedzę o owym epizodzie, zastrzeżoną dla grona „ludzi odpowiedzialnych”, ośmielili się upowszechnić.

Podobnie jak w PRL ludzie, którzy w prywatnych rozmowach doskonale wszystko wiedzą i nawet chętnie dołączają do towarzyskiego narzekania na panujące stosunki, w wystąpieniach publicznych unikają tych samych tematów jak ognia bądź recytują propagandowe formułki. Ten sam nakaz milczenia, który w PRL zabraniał mówienia o Katyniu, dziś zabrania pamiętać o rzeziach wołyńskich. PRL miał swój rytm przesileń, „pieredyszek”, po których kłamstwo nieuchronnie umacniało się i wracało do rangi podstawowej zasady organizującej rzeczywistość; i tego doświadczyła już w swej krótkiej historii III RP z odwilżą po aferze Rywina, obietnicą „szarpnięcia cuglami” i „oczyszczenia” oraz stopniowym powrotem do dawnego tonu i pogodzenia w małej stabilizacji ze wszechpotężną, rozpanoszoną w życiu publicznym nieprawością.

[Rafał Ziemkiewicz, Wygonić Gombrowicza Conradem, "Rzeczpospolita"] {Wybaczcie tak długaśny fragment, ale wydaje się, że warto się w ten tekst Ziemkiewicza uważnie wczytać i wziąć udział w dyskusji, do której - jak się domyślam - zaprasza sam autor - przyp. GW}

0 Response to "LXXI Literatura a rzeczywistość (według Ziemkiewicza)"