„Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną” – to piękne przykazanie. Ale równie piękne byłoby, gdyby Bóg powiedział do ludzi: „Chciałbym, byście mnie kochali, ale nie mam nic przeciwko temu, byście kochali też innych bogów, którzy zasługują na miłość”. [...]
Każda religia chętnie uznaje zasadę wolności wyznania, o ile zasada ta pozwala jej istnieć. Religia, która zdobywa w społeczeństwie pozycję dominującą, zwykle o zasadzie wolności wyznania chętnie zapomina. [...]
Warunkiem wolności jest zawsze brud wolności, to znaczy niewłaściwe korzystanie z wolności. Ktoś, kto wyobraża sobie, że wolność jest możliwa bez brudu, przypomina człowieka, który chce sadzić kwiaty w zupełnie sterylnej ziemi, w której nie ma nawet najmniejszego śladu zgnilizny. Świat, w którym wszyscy w sposób właściwy korzystaliby z wolności, nie miałby nic wspólnego z wolnością. Warunkiem mojej wolności jest to, że inni mogą korzystać z wolności niewłaściwie. Tylko dlatego, że na świecie nie jest zbyt czysto, wolność ma szansę utrzymać się przy życiu. [...]
Tygrys, który nie zna wolności, bo czy chce, czy nie chce, musi zabijać i rozrywać na strzępy, radzi sobie w świecie znacznie lepiej niż profesor Harvardu, laureat Nagrody Nobla, po rozwodzie, z dwójką dzieci i psem cierpiącym na anemię. [...]
Nie ma żadnego sposobu na udowodnienie w języku nauki, że człowiek ma wolną wolę. Nauka bez trudu potrafi udowodnić, że wszystkie akty naszej woli nie są żadnymi aktami woli, bo żadna wolna wola nie istnieje. Jesteśmy zdeterminowani przez geny, wychowanie, budowę ciała, społeczeństwo, historię, politykę, środowisko, krąg osób, wśród których żyjemy, sposób odżywiania się i tysiące innych czynników, które wpływają na nas od chwili poczęcia i formują naszą osobowość dokładnie w taki sposób, że jest ona zdolna do podejmowania tylko określonych decyzji. Nawet jeśli w swoim postępowaniu czujemy się zupełnie wolni, w rzeczywistości jest to wolność pozorna, bo każdy akt naszej woli jest skutkiem całej naszej dotychczasowej biografii. Gdybyśmy mieli inną biografię, akty naszej woli byłyby zupełnie inne, w tym sensie nie są one nigdy aktami wolnymi.
Fizyka, biologia i chemia nie znają pojęcia „wolnej woli”. Znają tylko pojęcie „przyrodniczej konieczności”. Przed zwątpieniem ratuje nas tylko dogmat o istnieniu wolnej woli. Nie da się go jednak sformułować w języku nauki.


[Stefan Chwin, Najpierw było lustro, "Tygodnik Powszechny"]
W efekcie mamy do czynienia z typem małżeństwa, które brytyjski socjolog Anthony Giddens nazywa czystą relacją. To związek, w który ludzie wchodzą dla przyjemności. I z powodu tej samej przyjemności, tyle że odczuwanej już z kim innym, związek taki kończą. Krótko mówiąc, kiedy pojawia się monotonia, jedną monogamię zastępuje się dzisiaj kolejną. Monotonia ma zresztą okazję wprowadzić się do wspólnie prowadzonych domów szybciej niż niegdyś.
Zdaniem francuskiego socjologa Jeana-Claude’a Kaufmanna, pary nie formują się już z powodu racjonalnej decyzji jego, jej lub ich dwojga, ani też nie zawiązują się z powodu wielkiej miłości. Dzisiejsze pary powstają w wyniku zbiegu okoliczności, który zadecydował o poznaniu się kobiety i mężczyzny, a ponadto są efektem braku motywacji do zakończenia znajomości erotycznej, braku podjęcia decyzji o rozstaniu. Inaczej mówiąc, Kaufmann sądzi, że para się formuje, ponieważ się nie rozpada. Nie udało nam się po pierwszej nocy rozejść w swoje strony, a zatem zostańmy ze sobą, trudno.


[Tomasz Szlendak, Czy monogamia to monotonia?, Newsweek, dodatek Kobieta, do przeczytania: tutaj]
Co czuje muzyk, kiedy nie może wyjść na scenę?

Czuje, że chciałby być tancerką na rurze.


[Ja? Klasyk? Bez takich... - z Lechem Janerką rozmawia Grzegorz Brzozowicz, całość także na dziennik.pl]
Czyż nie jest ona piękną, ponętną dziewczyną?
Czyż to nie jej pragnąłem w mych marzeniach zawsze?
Lecz na próżno trzymałem ją w swoich objęciach,
Bezsilny spoczywałem na nieczułym łożu.
Nie mogłem — choć pragnąłem i ona pragnęła —
Nieczułego podbrzusza lubej części użyć.
Ona zaś mi na szyję swe lśniące ramiona
Zarzuciła — od śniegu sitońskiego bielsze —
Gorących pocałunków gorliwym językiem
Nie szczędząc, udem tuląc się do mego uda,
Czułe słówka mi szepcąc, panem nazywając,
I co też tam miłego jej przyszło do głowy.
Lecz me ciało, jak tknięte mrożącą trucizną,
Ospałe, mych zamiarów nie chciało wypełnić.
Leżałem jak pień martwy, zjawa, ciężar zbędny,
Nie wiedząc czym jest ciałem, czy też ciała cieniem.
Jakaż starość mnie czeka — jeśli przyjdzie kiedyś —
Skoro młodość odmawia mi swych zwykłych darów?
Wstyd za wiek mój! Cóż ze mnie za mąż lub młodzieniec!
Nie zaznała mnie jako młodzieńca ni męża!
Tak czysta z łoża wstała jak kapłanka Westy,
Ognia strzegąca, albo jak od brata siostra.
A przecież płową Chlide niedawno dwa razy,
Trzykrotnie jasną Pitho i Libas kochałem.
Pamiętam jak Korynna jednej krótkiej nocy
Wymogła na mnie dziewięć potyczek miłosnych.
Czy moje członki słabną od tessalskich czarów?
Czy, nieszczęsnemu, szkodzą zioła i zaklęcia?
Czy wiedźma na figurce z wosku moje imię
Umieszcza i wątrobę przebija jej igłą?
Zaklęciem tknięte zboże bezpłodne się staje,
Czary sprawią, że w źródle może zbraknąć wody,
Z dębu spadną żołędzie, z winorośli grona.
Choć nikt nie tknie owoców — opadną na ziemię.
Czyż i członek nie może paść magii ofiarą?
Może jego nieczułość stąd właśnie się wzięła?
Do tego wstyd dołączył, jeszcze bardziej szkodząc.
On był drugą przyczyną mojej ułomności.
Jaką dziewczynę mogłem widzieć i dotykać!
Tak tylko jej tunika dotykać jej mogła.
Dotknąwszy jej i stary odmłodniałby Nestor,
Titonos sił by nabrał mimo lat sędziwych.
Ta mi przypadła, jej zaś nie przypadł mężczyzna!
O cóż mam teraz prosić w mych modlitwach nowych?
Wielcy bogowie pewnie żałują w tej chwili,
Że dar zesłali, którym tak szpetnie zmarnował.
Chciałem, by mnie przyjęła — i byłem przyjęty,
Pragnąłem pocałunków — dostałem; tuż przy niej
Chciałem leżeć — leżałem. I cóż mi stąd przyszło?
Byłem jak skąpiec, który swych bogactw nie tyka.
Tak Tantal pośród fali doznaje pragnienia
I owoce posiada, których nie dosięgnie.
Bo któż piękną dziewczynę rano tak opuszcza,
Że może bez wahania wstąpić w bogów progi?
Może nie te najsłodsze na mnie pocałunki
Trwoniła i nie całej swej użyła sztuki?
Ona, co swą pieszczotą mogłaby i dęby
Poruszyć, i stal twardą, i nieczułą skałę.
Z pewnością była godna żywego mężczyzny,
Lecz nie żyłem, nie byłem — jak przedtem — mężczyzną.
Jakaż radość, gdy Femios dla głuchych by śpiewał?
Cóż by ślepy Tamyras mógł mieć z malowidła?
Jakich to uciech w myślach z nią nie planowałem!
Jakich nie wymyślałem sposobów miłości!
A mimo to mój członek jak martwy spoczywał
Szpetnie — tak był omdlały jak wczorajsza róża.
I oto teraz wstaje, ożywa nie w porę
Jakby swej zwykłej walki znowu się domagał.
Cóż tak leżysz haniebnie, ma części najgorsza!
Już wcześniej się zawiodłem na twych obietnicach.
Ty gubisz swego pana. Przez ciebie bezsilny
Poniosłem smutne szkody, okryłem się wstydem.
Nie wzbraniała się nawet ciebie ma dziewczyna
Delikatnie swą ręką zachęcać do wstania.
Gdy spostrzegła, że żadną nie zbudzi cię sztuką,
Że — niepomny jej trudów — wciąż leżysz, tak rzekła:
"Czemu drwisz ze mnie? Któż ci, szalony, nakazał
Kłaść się do mego łoża, gdyś tego nie pragnął?
Albo twą kukłę z wełny kłuje czarownica,
Alboś przyszedł tu inną zmęczony miłością."
I wybiegła, okrywszy się luźną tuniką —
Cóż za widok: jej w pędzie odsłonięte nogi!
A by służki nie zgadły, że wyszła nietknięta,
Ukryła wstyd porażki przez wzięcie kąpieli.


[Przeł. Jerzy Ciechanowicz; zmodyfikowany, nie tyle odważniejszy, co po prostu bliższy oryginału przekład Ciechanowicza z modyfikacjami Krzysztofa Rutkowskiego do przeczytania w: Pascal Quignard, Seks i trwoga, Czytelnik, Warszawa 2002, s. 44-45]
Tym razem przyjedzie do nas zupełnie inne Radiohead. W Sopocie w roku 1994 mieliśmy okazję zobaczyć początkującą wówczas i dość typowo brzmiącą angielską grupę rockową. Z przebojem („Creep”), ale bez własnego, oryginalnego pomysłu na granie. Tym razem przyjedzie do nas zespół, który przez ostatnią dekadę wyznaczał trendy w muzyce rockowej, przełamywał bariery w łączeniu tego gatunku z elektroniką, wprowadzał nowe rozwiązania dystrybucyjne i był jedną z największych atrakcji koncertowych na świecie.
Radiohead zagrają 25 sierpnia w poznańskim Parku Cytadela, w ramach Festiwalu Malta (występ jest organizowany przez Fundację Międzynarodowego festiwalu Teatralnego Malta), ale także jako atrakcja „Poznania dla Ziemi”. Zespołowi było do udziału w tego typu akcji blisko – jego muzycy od dawna zaangażowani są w różnego typu działania proekologiczne.
Radiohead w najbliższych tygodniach wydają reedycje swoich pierwszych albumów – od debiutanckiego „Pablo Honey” do najsłynniejszego „OK Computer”, w specjalnych wersjach kolekcjonerskich, w dwóch formatach - 2CD lub 2CD+DVD. Po zakończeniu tegorocznej trasy koncertowej wchodzą do studia, by pracować nad nowym albumem.
Sprzedaż biletów na poznański koncert rozpocznie się 15 kwietnia na stronie www.eventim.pl. Będą kosztowały od 95 do 220 zł w zależności od strefy. Więcej informacji o wydarzeniu na stronie www.malta-festival.pl.


[za: przekroj.pl]
Zatem wygląda na to, że nie Węcławski, Obirek, Bartoś czy jakiś polski Luter obnażą słabość polskiego Kościoła, ale Jola Rutowicz i hipermarkety. Nawet jeśli Jola Rutowicz po życiu spędzonym i jakoś nawet spełnionym w kolejnych wersjach Big Brothera, jako 70-latka ukorzy się, pójdzie do spowiedzi i zacznie słuchać wyłącznie Radia Maryja, to i tak całe jej realne życie upłynie poza katolicyzmem. I to może być zjawisko masowe.


[Cezary Michalski w kwartecie politycznym pt. "O Kościele w Polsce", "Europa" nr 13/2009, s. 5]
Mam absolutny dowód na to, że wypalenie jointa ma równie zgubny wpływ na mózg, co obecność na atolu Bikini w czasie prób z bronią jądrową.


[Ronald Reagan, 1974; za: Bartek Chaciński, Leksykon Postaci Tragicznych, "Przekrój" nr 6/2009, s. 43]
Polacy stale ignorują naszą wyciągniętą rękę. Jak posypię im cukrem tost, oni mówią, że to sól. Nawet gdybym stanęła na głowie i nogami łapała muchy, nie dogodziłabym im.


[Erika Steinbach; za: "Forum" nr 11/2009, s. 3]
Nie ufajcie im!


[Dana Buyers z Los Angeles o obcych, przez których została uprowadzona, a następnie potraktowana wziernikiem odbytu, za: "Forum" nr 13/2009, s.61]