Saper myli się ponoć tylko raz, Bronisław Wildstein myli się nieustannie. Mylić się regularnie i przeżyć, to luksus znany tylko publicystom. Już po raz kolejny Bronisław Wildstein myli się na temat „Krytyki Politycznej”. Jeszcze dwa miesiące temu KP miała być jego zdaniem wyobcowana z polskości, dlatego, że posmoleńską żałobę przeżywała inaczej niż on. Wkrótce okazało się jednak, że większość głosujących Polaków przeżywa Smoleńsk inaczej niż Wildstein i inaczej niż Wildstein w konsekwencji głosuje. Dziś Wildstein przedstawia z kolei KP jako gromadę zblazowanych „kontrkulturowców”, których nie obchodzi nic poza radykalną obyczajówką i która gardzi ludem (miłość Wildsteina do ludu to zresztą zjawisko, którego fundamenty są niepewne i dość tajemnicze). O ile relatywny brak zainteresowania kwestiami społecznymi, rozwarstwieniem, wykluczeniem, redystrybucją… kiedykolwiek był udziałem Krytyki Politycznej, to taki przechył skończył się ładnych parę lat temu. Ale Bronisław Wildstein, zawsze kiedy pisze o lewicy, rozmawia z samym sobą i z samym sobą koresponduje.

Fragment felietonu Cezarego Michalskiego z witryny KP.
Gary Stewart, 37-letni gej z Wielkiej Brytanii próbował otruć swoje dwie sąsiadki lesbijki trutką na ślimaki. Miał to być odwet za oskarżenie go o kradzież trójnogiego kota.
Stewart i jego znajome lesbijki od dłuższego czasu żyli skłóceni. Gary był bowiem podejrzewany o uprowadzenie kota lesbijek. Miał wywieźć trójnogiego zwierzaka za miasto i tam go porzucić – donosi dziennik „Daily Mail”.
Po długich miesiącach waśni wreszcie pojawiła się nadzieja na poprawę sąsiedzkich relacji. Gej zaproponował bowiem swoim znajomym wspólny obiad – czytamy w dzienniku.
Gary pojawił się w domu swoich sąsiadek z daniem curry tłumacząc, że zamówił zbyt dużo jedzenia na wynos. Kiedy kobiety zasiadły do stołu zauważyły w jedzeniu granulowaną trutkę na ślimaki.
Lesbijki niezwłocznie wezwały policję i ich sąsiad został zatrzymany.
Mieszkańcy miasteczka, w którym żyje Stewart twierdzą, że kiedy mężczyzna przed kilkoma laty wprowadził do domu swojego partnera był przykładnym sąsiadem. Dopiero od pewnego czasu stał się mściwy i kłótliwy.

za: ulubiency.wp.pl
Jestem jednym z nielicznych ludzi, którzy przeczytali powieść Wildsteina „Dolina Nicości“. Kupiło ją podobno 20 000 osób, ale jedna z nich to narkoman (ja), dwie inne to socjopaci (Ziemkiewicz i Gowin), a pozostałe 19 997 - analfabeci. „Dolina Nicości“ to fascynujący zapis masochistycznych fantazji seksualnych autora (jego alter-ego, redaktor „Wilczyński“ z obwisłym piwnym brzuchem, nagi i upokorzony przez młodą i sprawną kochankę, przez demonicznego Żakowskiego, przez supermena-Michnika, który odbiera mu pracę, honor i młodą laskę… A do tego rojenia na temat Kazimiery Szczuki, która tutaj nazywa się Bies i występuje jako sroga domina, znęcająca się nad Geremkiem, Sierakowskim i biskupem Życińskim… A do tego sceny, w których ubecy rozbierają do naga Żakowskiego i podziwiają jego genitalia…). Przeczytałem to wszystko dokładnie, uważnie i z szeroko otwartymi oczami. Mógłbym więc tutaj się porozwodzić nad tym, jak Jelonek Bambi poznaje świat, czyli jak Bronek W. postrzega lewicę. Ale nie zrobię tego. Po pierwsze, Cezary zrobił to, jak trzeba. Po drugie, lepiej nie zwracać za wiele uwagi na takie Dzikie Cosie, jak Pośpieszalski czy Wildstein. Ci panowie są tym, co po polsku nazywa się „wampir energetyczny“, a po angielsku jeszcze celniej: attention whore. Toto domaga się nieustannej uwagi, bo bez tego jest chore.

Fragment (świetnego) felietonu Tomasza Piątka z witryny KP

Ukradzione Jankowi Bińczyckiemu. Pozdrawiamy Janka.
Nie sposób przecenić zasług Biura Literackiego, jednak Artur Burszta powinien sobie jedno uprzytomnić: za propagowanie chałtury krytycznoliterackiej będzie cierpiał po śmierci w czyśćcu.


Cytat stąd.
Okupacja krzyża i nieudane jego usunięcie nie tylko po raz kolejny wskazują na uprzywilejowaną pozycję Kościoła, który obok deweloperów jest jednym z głównym aktorów społecznych, wpływających na sposób, w jaki interpretowane jest prawo do zgromadzeń i współtworzenia przestrzeni miejskiej. Co więcej – pokazują one konieczność podjęcia dyskusji nie tylko o roli Kościoła jako silnego aktora przestrzeni publicznej, ale również poszukania odpowiedzi na pytanie, jaki rodzaj oddolnych inicjatyw chcemy wspierać, a którym zdecydowanie będziemy się przeciwstawiać? O jakim miejskim ruchu społecznym fantazjujemy? Co dzieli, a co łączy lokalny stragan z warzywami, wietnamską budkę z jedzeniem i stoiska z coca-colą? Czym się różni krzyż od stoiska ze sznurówkami? Jak uniknąć zarówno pułapek wspierania inności i samorodności w mieście, jak i autorytarnych odruchów, które pojawiają się, kiedy okazuje się, że nasze wymarzone inkluzywne społeczeństwo jest zdecydowanie ekskluzywne i wobec naszych przeciwników chcemy stosować te same środki opresji, które wcześniej krytykowaliśmy jako niedopuszczalne?  


Całość komentarza Joanny Erbel na witrynie KP
Kobieta zmysłowa potrafi niespodziewanie wyjść poza swoje codzienne ramy. Na przykład pojechać po męża na lotnisko nago w samym futrze i szpilkach.


Za: pudelek.
Wiem, wiem, krzyż musi zniknąć. Ale powiem wam w sekrecie, że mi go będzie szkoda. Lubię teorie spiskowe. Lubię sobie na męczeństwo groteską podszyte popatrzeć. Lubię dreszcz, co mi pod krzyżem po krzyżu chodzi. Że rozdział państwa i Kościoła? Jasne, jestem za, ale co ma do tego krzyż na miejskim chodniku? Na Podlasiu co krok takie same stoją, wstążeczki mają podoczepiane i Matka Boska obowiązkowo przy każdym stoi. Oburza mnie raczej krzyż w lokalu wyborczym. Mówi mi: nie podskakuj, tu kraj katolicki jest i państwo też. A ten krzyż jest w sprawie żałoby. Szalonej i upolitycznionej, to fakt. Ale polityczny obłęd jest zbiorowej żałoby nieuchronnym składnikiem.


Całość komentarza Agnieszki Graff w "Przekroju". 
Co oznacza decyzja zainteresowanych instytucji i organizacji, żeby krzyż zostawić, nie wiem. Mądry głupiemu ustąpi? Czyli krzyżem można manipulować politycznie? Czyli państwo jest słabsze niż kilkudziesięciu fanatyków?


Całość komentarza Jana Turnaua na stronie GW.
Trzeba powiedzieć jasno, że obrona krzyża pod pałacem nie jest żadną walką o pamięć ofiar katastrofy. Krzyż ma zostać pod Pałacem z tego samego powodu, z jakiego krzyż wisi już w Sejmie. Część katolików chce wykorzystać sytuację, aby kolejną instytucję państwową naznaczyć symbolem jednego wyznania i w ten sposób zaklepać sobie monopol na określanie tego, czym jest to państwo i jaką politykę może realizować.


Całość komentarza Macieja Gduli na witrynie KP
Przeciwnicy przeniesienia krzyża przerwali kordon policji. Policjanci wyprowadzili kilku agresywnych pikietujących. Gdy księża z kościoła św. Anny przyszli po krzyż, protestujący zaczęli krzyczeć w ich stronę m.in.: "Kim jesteś, ubekiem czy księdzem?".
Tłum krzyczy w stronę policjantów, harcerzy i księży także: "Hańba!" i "Judasze!", "Targowica!", "Zdrajcy!" i "Nie oddamy krzyża". Straż odprowadza na bok niektórych uczestników zajść. Zgromadzeni zaczęli głośno odmawiać różaniec, śpiewać "Barkę".
Wcześniej jedna z kobiet próbowała przywiązać się do krzyża. Zareagowali na to funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu i siłą odciągnęli ją od krzyża. W obronie kobiety stanął mężczyzna. Doszło do przepychanek. Kordon funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu otoczył krzyż. Ludzie, którzy modlili się pod krzyżem, zostali od niego odsunięci. [...]
Obrońcy Krzyża przyjeżdżają pod Pałac Prezydencki z całej Polski. Zbigniew Zbelniak ze Społecznego Komitetu Obrony Krzyża przyjechał, jak co dziennie, z Siedlec. Przywiózł swoim towarzyszom kanapki i picie, a także znicze. Narzeka, że nie może podejść pod Krzyż zapalić lampki i się pomodlić za tych, co zginęli w katastrofie. Uważa, że taka sytuacja jest nienormalna i "pachnie Białorusią". [...]
Zgromadzeni wokół harcerskiego krzyża trzymają transparenty z napisami min.: "Polsko obudź się!", "Katyń trwa", "Czy Bóg tak chciał?", "Czy zdrajcy i NKWD są tak silni?". Na miejscu wciąż płoną znicze i powiewają biało-czerwone flagi. [...]



Za: tokfm.pl