To, że Boga nie ma, wymyśliłem sam, kiedy miałem osiem lat. Ogłosiłem to na podwórku. Dzieci powtórzyły to rodzicom, rodzice księdzu, a ksiądz powiedział na ambonie, że dziecko Lupów jest zgubnie wychowane w ateizmie. [...]
Msze były dla mnie nudziarstwem nie do zniesienia, to była największa strata czasu, jaką w życiu pamiętam. Aczkolwiek - przedziwna sprawa - te msze, które tak ciężko znosiłem, widać z braku laku, bo moje pomysły się wyczerpywały, zainspirowały mnie do nowej zabawy. Wymyśliłem, że zrobimy kościół. Napiekłem hostii na piecu, na blasze, z mąki porobiłem placuszki. Pozamykałem króliki, żeby nie przeszkadzały w mszy, choć to byli fajni wierni, a w ich zagrodzonym wybiegu postawiłem ołtarz. Oczywiście to ja byłem kapłanem i odprawiałem mszę. Najbardziej lubiłem fragment "ite, missa est". To było cudowne, wiadomo było, że można już było iść.


[Kwiaty we włosach, z Krystianem Lupą rozmawia Katarzyna Bielas, Gazeta Wyborcza, "Duży Format", 9 czerwca 2008]

0 Response to "XX Ite, missa est"