Piętnastoletnia Basia Kaczyńska jest autorką dwóch wydanych książek. Trzecia czeka na druk.
Na ostatnich warszawskich targach podpisywała „Siostrę dzienną”, która rok temu ukazała się nakładem Agencji Wydawniczej Jerzy Mostowski.
Miała dziesięć lat, kiedy LSW opublikowała w 2003 r. jej debiutancką minipowieść „Planeta koni” z autorskimi ilustracjami. Gotowy jest „Tryptyk Świata Mgły”, epos pełen poetyckiej fantazji.
– Nie można przystąpić do pisania książki bez pomysłu – mówi Basia. – Punktem wyjścia dla „Siostry dziennej” była zabawa na plaży z młodszym bratem Zbyszkiem. Wykopaliśmy okrągły dół i na jego ścianach wyobraziliśmy sobie całe miasto. Opisałam je w mojej książce. Pomysł „Tryptyku Świata Mgły” przyszedł mi do głowy podczas lektury książki „Smoki jesiennego zmierzchu”. Zaskoczyło mnie postępowanie jednej z postaci. Uznałam, że gdybym to ja była autorką powieści, zachowałaby się zupełnie inaczej. W ten sposób pierwotna postać, ale obdarzona przeze mnie innym charakterem, zachowaniem i wypowiedziami, zaczęła się jakby sama stwarzać. Pisanie „Tryptyku Świata Mgły” zajęło mi około roku. Z wydawcami rozmawia mój dziadek.
Basia, uczennica trzeciej klasy Gimnazjum im. Żmichowskiej w Warszawie, dużo czyta, także po angielsku i francusku. Spore wrażenie zrobił na niej film „Nosferatu”, lubi też „Labirynt Fauna” i „Gnijącą pannę młodą”. Hoduje Szyszkę, papużkę falistą, która ostatnio obdarowała ją dwoma jajkami.
Podziwia Tolkiena za monumentalnego „Władcę pierścieni”, choć nie tak dla niej zajmującego jak „Opowieści z Narnii” Lewisa. Sięga po książki Pratchetta. W jej „Tryptyku…” niektórzy bohaterowie mówią w stworzonym przez nią dźwięcznym języku wylfickim. Autorka dołącza słowniczek podstawowych zwrotów, objaśnia imiona postaci. W przypadku jednego z występujących tam rodów są to przetworzone łacińskie nazwy nietoperzy. Cechą charakterystyczną prozy Barbary Kaczyńskiej jest traktowanie postaci i sytuacji z lekką ironią.
– W książkach fantasy nie lubię tonu zbyt serio. Pompatyczność i patos zawsze mnie śmieszą. Wolę być wobec nich zdystansowana. Chciałabym być pisarką, choć zdaję sobie sprawę, że w tym zawodzie niełatwo się utrzymać – wyznaje.


[Janusz R. Kowalczyk, Nastoletnia pisarka tworzy nowy język, "Rzeczpospolita"]

0 Response to "XVI Traktowanie sytuacji z lekką ironią"