Jakiejż jasności po tak ciemnej postaci oczekujecie? Albo macie go faktycznie za Boga wszechmogącego, którego obelgi wasze i bluźnierstwa się nie imają, i który w nieskończonej swej wyrozumiałości wszystko wam wybaczy, albo własne nań ataki macie za nic; albo jesteście nielogiczni, bo po pierwszym szwarccharakterze Rzeczpospolitej dobra się spodziewacie; albo nienawiść zamąciła wam władze sądzenia i niczego nie rozumiecie. Zasypiać się i budzić z nienawistnym widmem naczelnego "Wyborczej, to owszem, jest tragedia, bywają jednak większe. Dlaczego każdy może oszczercę podać do sądu, a Michnik nie powinien? Zbyt wpływowy jest? Zbyt możny? Zbyt rozumnym jest nadczłowiekiem? Przeciwnie: jest tak głupi, że bierze za oszczerstwo zwykły chwyt publicystyczny? I zamiast polemizować, maszeruje do sądu? Od kogo się domagacie tedy polemiki? Z durniem i nikczemnikiem pragniecie - z całej duszy - wymieniać poglądy? Wielkodusznie dajecie mu ostatnią szansę: tyle zła wyrzadził, że pora się opamiętać i przynajmniej biednemu Zybertowiczowi odpuścić? I czemu na dodatek - kneblując wolność słowa - wygrywa proces za procesem? O doraźne naciski mniejsza! Ale duch swobody jest gnębiony! Wszak tego rodzaju precedensy mogą mieć dalekosiężne skutki - dziennikarze w obawie przed drakońskimi albo tylko upokarzającymi wyrokami miarkować się będa i cenzurować? Aż tak rachityczna w każdym paśmie jest ta formacja? Boi się sądu, a jadowitej kalumnii tak napisać, żeby ewentualny proces wygrać, nie umie? Doprawdy świat jest pełen zagadek.


[Jerzy Pilch, Mroczny podkład muzyczny, "Kultura", dodatek "Dziennika" z 12 grudnia 2008, s.3]

0 Response to "CVII Pilch broni Michnika"