Prof. Aldona Kamela-Sowińska we wstępie do książki o społeczeństwie informacyjnym samodzielnie napisała tylko cztery zdania. Resztę skopiowała z internetu. To już drugi odkryty plagiat poznańskiej ekonomistki.
O swoim odkryciu poinformował "Gazetę" dr Marek Wroński, publicysta miesięcznika "Forum Akademickie", w którym od ośmiu lat prowadzi cykl "Z archiwum nieuczciwości naukowej". Demaskuje w nim plagiaty na polskich uczelniach. [...]
Dr Wroński przeanalizował wstęp prof. Kameli-Sowińskiej i ze zdumieniem stwierdził, że samodzielnie napisała tylko cztery zdania. To informacja, kim są autorzy referatów oraz podziękowania dla nich. Reszta to kompilacja pięciu tekstów ściągniętych z internetu. Prof. Kamela-Sowińska nie zmieniła w nich ani słowa. Wstęp zaczyna fragment pracy "Wykorzystanie internetu i programów do tworzenia stron WWW w pracy nad wizerunkiem", ściągniętej ze strony warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. W kolejnych akapitach prof. Kamela-Sowińska wyjaśnia, czym jest społeczeństwo informacyjne. I żywcem przepisuje definicję z Wikipedii. Następny wątek - "jak rozwój społeczeństwa informacyjnego wpływa na gospodarkę?" Profesor znajduje odpowiedź na stronie warszawskiego Ośrodka Informacji ONZ. Kopiuje tekst. A potem przekleja jeszcze definicję kapitału ludzkiego z portalu... Ściąga.pl. To strona dla gimnazjalistów, licealistów i studentów, na której znaleźć można gotowe referaty i wypracowania.
Dr Wroński jest oburzony: - Każdy plagiat to poważne naruszenie dobrych obyczajów naukowych. Uważam, że dyskwalifikuje prof. Kamelę-Sowińską jako rektora szkoły wyższej.
Prof. Kamela-Sowińska przyznaje się do skopiowania tekstów z internetu: - Mleko się rozlało i nie chowam głowy w piasek. Apeluję tylko, by znać proporcje. Niektórzy kopiują pół habilitacji i jest to ewidentny plagiat naukowy. Ja skopiowałam kilka prostych informacji z Wikipedii i to też nazywa się plagiatem. Chciałabym, żeby mój przypadek przyczynił się do jasnego zarysowania granic plagiatu. Powinniśmy jako naukowcy ustalić, czym jest współczesny plagiat wobec powszechnego dostępu do megaźródeł informacji, jakie są granice wykorzystania internetu. [...] Kiedyś popełniłam felieton o Indonezji, z której wróciłam, i też nie podałam źródła, pisząc ile jest tam wysp. Naprawdę, nie myślałam, by cytować źródło tak proste jak Wikipedia czy Ściąga.pl. [...]
Przed miesiącem "Gazeta" napisała, że trzy lata temu ekonomistka splagiatowała tekst o uczciwości w książkę o etyce w biznesie. I tak jak teraz chodziło o wstęp do zbioru referatów z naukowej konferencji. Autor oryginału, prezes jednej z krakowskich fundacji, przed poznańskim sądem żąda 20 tys. zł i przeprosin w gazetach. W rozmowie z "Gazetą" Kamela-Sowińska tłumaczyła wtedy, że z internetu skopiowała niepodpisany tekst. Przyznała się jedynie do braku rzetelności, ale do plagiatu już nie. Proces rozpoczął się na początku marca. Kolejna rozprawa w maju.


[za: gazeta.pl]

0 Response to "CCLXXXVIII A niektórzy to kopiują nawet całe habilitacje!"