Przez bite dwie godziny miałam nadzieję, że ten historyczny fresk okaże się choć  odrobinę ironiczny, choć w jednym miejscu mrugnie okiem do widza, pozwalając na nieco mniej czarno-białą interpretację. Z niedowierzaniem czytałam recenzje chwalące go jako film feministyczny i antychrześcijański. Wygląda na to, że żyjemy już w epoce nie tylko feministycznego backlashu, w której walka o prawa i pozycję kobiet sprowadziła się do promowania ich udziału w gremiach rządzących, ale i w erze post-postkolonialnej. Temat dominacji na tle etniczno-religijnej mamy już tak dobrze przerobiony, że nikomu nie przeszkadza otwarta pochwała „starego porządku”, w którym tylko część ludzi miała status człowieka, ale za to świeciło słońce i kwitła wymiana handlowa z korzyścią dla imperium. 


[Całość tekstu Agaty Czarnackiej o "Agorze" na stronie KP]

0 Response to "CCLXXXI Wielka feministyczna ściema?"