Zaczynałem się dusić w realizmie. Rozpaczliwie poszukiwałem głębszego, ożywczego oddechu. Realizm stał się de facto więzieniem języka, traktowaniem go w kategoriach przedmiotowego i przezroczystego medium. A języka nie można używać jak łopaty lub śrubokręta, by skonstruować swój, pożal się Boże, świat przedstawiony. Mówię o tym dlatego, że język jest dla mnie bardzo namacalnym bytem, realnym do szpiku mojej, człowieczej tożsamości. Bytem, który tworzy rzeczywistość, a nie tylko ją nazywa.
Ale sama rzeczywistość staje okoniem wobec realizmu, jest krnąbrna, nieoczywista. Odnoszę czasami wrażenie, że dławi się w ponowoczesnych, kulturowych formach, dyskursach i iluzjach, że zamiast rzeczywistości mamy wtórne imitacje, kopie, podróbki. Gdybym miał je traktować realistycznie, okazałoby się, że je też tylko odtwarzam. Tworze kopię kopii. Owszem, można tak żyć i pisać aż do śmierci, ale to grozi fałszem, jakąś mieszczańską stabilizacją literacką. Jeśli chce się coś o życiu prawdziwego powiedzieć, realizm okazuje się za ciasny, za płytki. Jest pułapką. To tak, jakbym pływał w brodziku i robił taką minę, jakbym wypłynął na głębokie morze.


[Rozmowa z Mariuszem Sieniewiczem, całość w "Dwutygodniku"]

0 Response to "CCLXXXVI Pułapka realizmu"