Będę to wciąż powtarzał: TYLKO DZIEWICA! DZIEWICTWO TO BEZCENNY SKARB!!!


Dziewictwo ma ogromne znaczenie, dla każdego normalnego mężczyzny. Jeżeli nie ma, to jest to obleśnym skundlowaceniem. Nie łudźcie się! Jak ktoś mówi, że przeszłość seksualna kobiety nie ma dla niego takiego wielkiego znaczenia, że to tylko błona, to można być pewnym, że jest to dowód na obleśność jego serca i brak prawdziwego szacunku do niej i siebie samego. Osoby, które dziewictwo sprowadzają do kwestii błony, poniżają godność kobiety i nie mają pojęcia o jedności, czystości i świętości małżeńskiej. Choć wiele kobiet oczywiście same się wyzbyło tej godności i nigdy tego nie pojmą. Doświadczenie seksu zawsze i na zawsze staje się częścią duszy i serca człowieka. Tu nie chodzi o strach przed byciem porównywanym do innego (żałosne argumenty niektórych). Nieodłączną częścią na zawsze takiej kobiety 'po kimś ' jest ten inny - jego dotyk, jego ciało i to co robił z jej ciałem, w szczególności miedzy jej nogami oraz to, co ona robiła jemu. Zawsze to będzie w takim związku częścią ich życia i współżycia przez to, że będzie w jej umyśle, sercu i duszy. Tego się już nie odrzuci od siebie przez żadną pokutę i żal.

Nie mam zbytniego szacunku do prawiczków, którzy wzięli po innym i szczycą się swoją żałosną ideologią. Są też tacy, co dali się po prostu złamać. Czytałem posty takich wrażliwych mężczyzn. Nie miałem pojęcia, że tyle ich jest. Wyznają, że oni czekali, ale one już były 'po'. Zgodzili się i teraz cierpią mniej, lub bardziej i to prześladuje ich całe życie. Oni w sercu zwyczajnie czują duchową rzeczywistość, której żaden bełkot psychologiczny nie zmieni. Nazywa się to psychoterapią, a najczęściej powinno psychomanipulacją. Choć są pewnie i tacy, dla których problem faktycznie jest związany z jakimiś kompleksami, a nie prawdziwym i dojrzałym odczuwaniem i pojmowaniem rzeczy. Ci co jednak związali się już z takimi kobietami, powinni je oczywiście kochać i szanować. Gdy już poruszają te bolesne sprawy, to powinni to robić wyłącznie z szacunkiem do osób, z którymi zgodzili się wcześniej być, znając ich przeszłość.

Do wrażliwych prawiczków: Nie dajcie się złamać w chwili samotności żadnej, kobiecie która oddała się innemu, choćbyście naprawdę obdarzyli ją uczuciem (chyba zawsze zmieszanym z pociągiem erotycznym i euforią upośledzającą trzeźwe myślenie). Przecież mogłaby być mężatką i co w tedy? Tak samo można się wycofać w obu przypadkach. Nigdy nie jest tak, by nie można było znaleźć innej, niedymanej, wartościowej dziewczyny, z którą można być naprawdę szczęśliwym. Może nie mieć od razu tego ''coś '', co ma używana. Ale ma to, co tylko prawdziwi mężczyźni doceniają. Pozostałe jeszcze znajdą swojego amatora, co też się nie szanował. Proszę mi wybaczyć język, którym się posłużyłem, ale chcę nim oddać pewną rzeczywistość związaną z przeszłością takich osób i tym jaki seks i jakie doświadczenia są ich dożywotnią częścią.

Nie poruszam tu kwestii wdowieństwa, ani ofiar przemocy seksualnej. Szczególnie wobec tych ostatnich nigdy nie posłużyłbym się takim językiem. Bardzo im współczuję. Również, w stosunku do kobiet niesprawiedliwie porzuconych przez męża unikałbym takiego słownictwa.

Nie dzielę kobiet na dwie kategorie: puszczalskie i cnotliwe. Wiem, że niektóre zdają sobie sprawę ze strasznego błędu, który popełniły i bardzo żałują. Oddając się komuś myślały, że to ten na zawsze. Ale to jak z samobójstwem, tego się nie cofnie. Mogą być pod wieloma względami naprawdę bardzo wartościowe. Ale gdyby były w pełni, to pewnie cnoty by nigdy nie oddały, nie mając absolutnej pewności, że to mężczyzna na resztę życia. Zresztą, jak pokażę, to nie jest kwestia winy i przebaczenia, ale czegoś więcej.

W Biblii jest napisane, że dwoje staje się jednym tylko i wyłącznie przez współżycie. Nie ma tam nic o żadnych ślubach i sakramentach małżeństwa i kapłanach w tym pośredniczących. Uwodziciel dziewicy miał obowiązek pojąć ją formalnie za żonę. Pan Jezus mówi, że branie kobiety nawet niesprawiedliwie porzuconej, jest cudzołóstwem. Dla Pana Jezusa jest to co najmniej bardzo smutne i On mówi, że w starym testamencie Bóg zezwalał na to, ale ze względu na zatwardziałość ludzkich serc. Jeżeli na przykład komuś się wydaje, że jak potem pójdzie do ołtarza i jakiś kacyk z takiego czy innego kościoła odprawi swoje gusła wzywając imienia Bożego, to teraz będzie ok, to się głęboko myli. Stąd wynikają różne Boże radykalne prawa w tych sprawach. Gdy czytamy w Biblii "... i połączy się mąż z żoną i ci dwoje będą jednym ciałem", wiemy, że bycie mężem i żoną nie stanowi jeszcze o jedności między małżonkami, lecz daje prawo do złączenia, czyli przekroczenia przez małżonków bariery intymności, za którą jest jedność duchowa, fizyczna i emocjonalna. Słowo 'połączy', w kontekście biblijnym ma konotacje seksualną. Oznacza zarówno sam akt współżycia, jak i to, co poprzez to następuje. Nie trzeba znać hebrajskiego, bo można to też odczytać poprzez zbadanie kontekstu, w jakim to słowo pojawia się w Biblii. Właśnie dlatego Bóg zarezerwował sex wyłącznie dla małżonków, do ich śmierci. Apostoł Paweł napisał do Koryntian nawiązując do wszystkim znanego cytatu: "Albo czy nie wiecie, że, kto się ŁĄCZY Z WSZETECZNICĄ, jest z nią JEDNYM CIAŁEM? Albowiem, mówi Pismo, >ci dwoje będą jednym ciałem<", (1 Kor. 6:16). Tak! To się dzieje nawet w trakcie przygodnej kopulacji. Gardzenie Bożym darem jakim jest płciowość i świętość małżeńska powoduje nieodwracalne skutki w życiu i duszy człowieka. Żadna pokuta nie jest w stanie rozłączyć tego, co przez seks zostało złączone! To nie kwestia przebaczenia, tylko nienaruszalnych, uniwersalnych, duchowych praw. Bredzenie o sakramentach, które jakoby mogły to zmienić, jest drwiną z Boga i jego prawa, o którym Pan Jezus powiedział, że niebo i Ziemia przeminą, ale nie ten duchowy porządek. Niewinnie porzucona mężatka, też cudzołoży, gdy przystaje do innego mężczyzny. "...Lecz łatwiej jest niebu i ziemi przeminąć, niż przepaść jednej kresce z zakonu. KAŻDY kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży, a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży" (Łuk. 16:17-18). Bóg wielu osobom może przebaczyć, gdy oni się nawracają. Ale przebaczenie to jedno, a konsekwencje grzechu jakie człowiek ponosi na ziemi, to drugie i tego uczy też Biblia. Zresztą, jeżeli nie ma w sercu prawdziwego złamania i pokory, przyjmującej konsekwencje swojego postępowania, to trudno mówić o prawdziwej pokucie. Biblia określa kategorię grzechów cudzołóstwa, wszeteczeństwa, nieczystości i rozwiązłości jako szczególnie obrzydliwe i szczególnie surowo sądzone przez Boga. "(...) bezbożnych zaś zachować na dzień sądu celem ukarania. SZCZEGÓLNIE zaś tych, którzy oddają się niecnym pożądliwościom cielesnym (...)", (2 Piotr. 2:9-10). "Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy (...) królestwa Bożego nie odziedziczą", (1 Kor. 6:10). Są nawet OSTRZEŻENIA przed niemożliwością przebaczenia grzechów tym, którzy zostali chrześcijanami i znając przykazania dobrowolnie grzeszyli, bo jest to traktowane jako podeptanie Krzyża (w znaczeniu ofiary i krwi Pana Jezusa) i znieważanie Ducha Łaski. Ci co nawrócili się z pogaństwa i mają ''przeszłość'', mogą na zasadzie starotestamentowego przyzwolenia wejść w małżeństwo, ale jest to na zasadzie, o której powiedział Pan Jezus: ''dla zatwardziałości serca waszego''. Ap. Paweł sprowadził funkcję takich małżeństw do funkcji zaspokojenia nieopanowanego popędu płciowego, a nie miłości co wszystko przebacza i zapomina oraz romantycznych bzdur.

Trzeba także strzec swojego serca, gdyż cudzołóstwo można popełnić właśnie w swoim sercu pożądając drugiej osoby (tak nauczał Pan Jezus), choć wtedy jeszcze nie zachodzi oczywiście "złączenie" i nie rodzi to najgorszych konsekwencji. Dziewictwo to wielki Boży dar dający przepustkę do czystego, świętego małżeństwa. Pozdrawiam cieplutko podobnie myślących. Nie rezygnujcie nigdy z dziewictwa i czystego prowadzenia się. Bez tego będziecie kalecy i niespełnieni, choć możecie o tym nawet nie wiedzieć. Wiem, że niektórzy lubią nawet patrzeć, jak ich żony kopulują z innymi, więc tym bardziej jeszcze więcej może olewać przeszłość żon - ale co z tego!? Szczęśliwym można być też, odbijając żonę przyjacielowi, albo biorąc za żonę rozwódkę, więc kryterium szczęścia nie mówi prawdy o duchowej jakości związku. Tylko dziewictwo zapewnia prawdziwą jedność duchową, psychiczną, i emocjonalną - choć to oczywiście jeszcze nie wszystko. Wielu, którzy zrezygnowali z warunku dziewictwa płacze po cichu resztę życia. A ci co dymali ich żony, (słownictwo godne czynów i okoliczności) często wyśmiewają ich, że im to przeszkadza. Jestem ponad 30-letnim prawiczkiem wyznającym te poglądy niegdyś jako ateista, a teraz jako chrześcijanin. Nigdy nie ożenię się z kobietą po innym. W żadnym wypadku. Jeżeli będzie mi dane mieć żonę, to moje małżeństwo będzie intymnym związkiem dwojga kochających się osób, opartym na czystej jedności. Jestem normalnym, zdrowym mężczyzną, czującym jak najbardziej potrzebę bliskości kobiecej duszyczki i ciałka... ale nie korzystającym z "robótek ręcznych". Mógłbym mieć niejedną porządną dziewczynę, ale mam zasadę, że póki człowiek nie zaręczy się chociaż z kobietą, nie powinien jej nawet przytulać i całować - to grzech. Tak myśli i postępuje miłość szukająca dobra drugiego człowieka. Takie formy intymnego kontaktu, też pozostają w człowieku. Jeżeli związek nie przetrwa, to czemu dziewczyna, która znajdzie potem mężczyznę swojego życia, ma nie doświadczać od niego po raz pierwszy takiej intymności. A on? Jeżeli jest normalny, to jego serce też zaboli, że jego skarb był już przytulany i całowany przez innego i innemu to samo ofiarowała. "Miłość bliźniemu złego nie wyrządza; wypełnieniem więc zakonu jest miłość" (ap. Paweł w Liście do Rzym. 13:10).

Dla jasności: jeżeli będzie potrzeba, to zaakceptuję przeszłość w postaci przytulania i pocałunków u mojej przyszłej żony, ale to mnie bardzo zasmuci. Uprzedzając pewne komentarze dodam jeszcze, że nie miałem i nie mam też żadnych związków z organizacją Świadków Jehowy i kościołem katolickim. Nawróciłem się samotnie czytając Biblię i choć mam regularną społeczność z ludźmi wierzącymi, to zgodnie ze swoim sumieniem zamierzam na zawsze pozostać chrześcijaninem bez przynależności kościelnej. Piszę to wszystko przede wszystkim dla dobra ludzi i zwycięstwa czystości, więc niech niektórzy darują sobie komentarze, że się powtarzam na forach. Możecie przekręcać znaczenie moich słów i oskarżać mnie o brak miłości, ale nic o mnie nie wiecie.

PS Każdy kto dobiera się do kobiety innej niż jego żona (obecna, lub w całkowitym przekonaniu, że przyszła), to wszeteczny kundelek, któremu Bóg odda zapłatę, cokolwiek on teraz o tym myśli. Używany facet to też żadna chluba. Zarówno dla niego jak i jego przyszłej żony, choć Bóg pozwalał mężczyznom mieć kilka żon naraz, więc oni są w trochę innej sytuacji.

wierzacyplus@onet.eu , 23.09.2009 15:02


[za: film.onet.pl]

0 Response to "CCXXVII Histeryczna obrona dziewictwa na forum Onetu"