Oburzenie niektórych muzyków na ściągających z sieci empetrójki, któremu wyraz dają w dzienniku ''Metro'' jest słuszne. Ale byłoby wskazane, żeby ci wspaniali muzycy zaczynając rozmowę na ten temat, podpisując apel czy żaląc się na malejące przychody, otworzyli swoje laptopy i komputery, i pokazali, że wszystko co mają tam zainstalowane jest zgodne z prawem i legalne. Że te wszystkie ofisy, łindołsy i inne aplikacje są tam uczciwie. A jeśli tak, to od kiedy.
Już nawet nie chce mi się pytać, czy Kazik, Muniek czy Kayah nie pamiętają już jak na maksa "piratowali" płyty w młodości, przegrywając je na taśmy, taśmy na kasety i kasety na kasety. Z radia, od kolegi itd. A czym się tamto przegrywanie płyt i dystrybuowanie wśród znajomych różni od ściągania plików i ich wymiany z innymi dzisiaj? Technologią. Ale jeśli to jest kradzież, to jak nazwać ten dawny proceder?
I jeszcze coś ważniejszego, czy mogą owi muzycy przedstawić odpowiednie dokumenty na to, że ich płyty np. z lat 90. zawsze powstawały przy użyciu legalnych wersji programów? Bo jeśli nie - a mam podstawy by przypuszczać, że nie wszystko było takie bardzo legalne, bo ściągane do studiów były banki brzmień, loopy różne, krakowane programy do obróbki dźwięku i miksowania - to wyjdzie na to, że przez lata czerpią zyski (choćby poprzez tantiemy) z przestępczego procederu. A to już nieładnie.
A przypominam, że program komputerowy to też czyjaś własność. Niezależnie od tego czy służy do rejestrowania dźwięku, miksowania go, zapisywania złotych myśli w formie wiersza czy przygotowania oprawy graficznej płyty.
No właśnie. Pamiętam zamieszanie wokół płyty Zbigniewa Hołdysa "Holdys.com". Wydana z dużym hukiem, bo to był powrót artysty po latach. Płytę otwierała wypowiedź muzyka traktująca o tym, że - w skrócie - jeśli nie masz płyty legalnej, a jednak jej słuchasz, to jesteś złodziejem itd. Tyle, że wkrótce potem pojawiła się informacja, że w ówczesnej redakcji Pana Hołdysa odbył się nalot inspektorów i znaleziono tam jakieś pirackie wersje programów graficznych na komputerach. Nie zakładam, że pan Zbigniew miał z tym coś wspólnego, bo pewnie nie miał.
Żeby było jasne, nikogo z nich nie oskarżam, nie mam ani dowodów, ani powodów. Ale byłem świadkiem powstawania kilku muzycznych projektów, rozmawiałem z wieloma muzykami i wiem, że nie zawsze byli święci. Ale oburzeni często.


[Wojciech Krzyżaniak, "Kazik, Kayah, Muniek - pokażcie wasze dyski", wyborcza.pl]

0 Response to "CCXLVII Pokażcie swoje dyski twarde!"