to miał być najwspanialszy dzień w moim życiu...
miał być a nie był.
nie było łez ani tego dziwnego dreszczyku, który towarzyszł mi przy siedzeniu przed kompem dnia 15 kwietnia od godz. 00.00.
natomiast aż nazbyt było tej cholernej samotności.
chciałabym, naprawdę chciałabym napisać tutaj, że był to koncert mojego życia. lecz te wszystkie okoliczności przedkoncertowe nie dają mi spokoju.
a szkoda, bo koncert nie był zły.
idealna setlista, nawet Creep zagrali, co mnie zdziwiło nieziemsko.
najwspanialszym momentem było to, jak zaczęli grać dźwięki nieposkładane, rozejrzałam się na boki, ludzie jakby nie wiedzieli jeszcze co to za utwór. ja wiedziałam i krzyknęłam: yeah!
wiedziałam, że zaraz zacznie się “The Gloaming” i szalony taniec Thoma.
no i “All I need” z zamkniętymi oczami z myślą o chłopaku, który zapoczątkował moją miłość do tego zespołu.
wszystko było idealne, pierwsza strefa, w połowie, by móc zobaczyć i usłyszeć dobrze.
dziękuję Gosi za to, że wyznała mi miłość, gdyż zadzwoniłam do niej od razu na pierwszym kawałku. tak bardzo chciałam, żebyś tam ze mną była...
dziękuję również dwójce osób, którzy byli tak mili i przysiadli się do mnie pod drzewo, by pogać, bo zauważyli, że siedzę sama.
podróż pociągiem relacji Poznań Gł. - Hel o 2.28 również nie była taka zła. towarzystwo było spoko, mimo, że nie było miejsca nawet gdzie stopy położyć.
może mama miała rację, że nie powinnam jechać w takim stanie. ale zapewne, gdybym nie pojecha, żałowałabym przez całe życie.
teraz dziękuję Bogu, że nie padłam tam, chociaż niewiele brakowało.
(czy tam w ogóle był jakiś punkt medyczny?????)
naprawdę nie mogę pojąć jak ludzie olewają sobie ekologię. powinni być wdzieczni miastu Poznań, że wymyśliło tą akcję, by ściągnąć do Polski najlepszy zespół świata.
i zespołowi Radiohead, że dbają o środowisko.
widocznie do ludzi nic to nie dociera.
te wszystkie śmieci na trawie, te kosze przepełniane zawartością inną niż powinny.
wkurzyło mnie na maxa to, jak zauważyłam kosz na odpady bio pełen plastików, a kosz na PET obok całkowicie pusty....
acha, jeszcze bardziej wkurzyły mnie napoje 0,33 l (czy jeszcze mniej) w cenie 4 zł


[Relacja niejakiej icky-poo; za: last.fm]

0 Response to "CXCIII Moja "ulubiona" relacja z koncertu Radiohead"