Ludzi, którzy w Polsce są bohaterami seriali telewizyjnych czy programów rozrywkowych z tego powodu, że po prostu są - mają dobrą dykcję, umieją się uśmiechnąć, przeżywają jakieś prywatne perypetie, które potem sprzedają do kolorowych tygodników - można podzielić na dwie kategorie.

Pierwsza to celebryci pogodzeni ze swoim losem, świadomi pozycji masowych chałturników i niemający specjalnie kompleksów na tle takiego Radziwiłowicza czy Gajosa. Tacy bracia Mroczek, owszem, mają talent aktorski mniej więcej na poziomie zawartości kuwety mojego kota, ale nie próbują udowadniać w wywiadach, że są znakomitymi aktorami i żalić się, dlaczego taki Grzegorz Jarzyna nie zaprasza ich na przesłuchania. Chłopaki potulnie zgarnęli kaskę, potańczyli w "Tańcu z gwiazdami" i obecnie wolą pograć w pokera, niż udawać sumienie narodu. Drugi typ celebrytów to jednak ludzie kompletnie nie pogodzeni ze swoim losem. Cały czas próbują udowadniać, że są kimś więcej niż tylko elementem banku twarzy kolorowej prasy.

[Jakub Żulczyk, "Ania Mucha bardzo chce być kimś", "Dziennik"]


0 Response to "CLXVII Talent aktorski na poziomie zawartości kuwety mojego kota"